sobota, 16 sierpnia 2014

Od Geist c.d historii Sandera

Od Geist
 Stałam na łące jak sparaliżowana. Po pierwsze Sander jest nie złym dowcipnisiem a ja... Yyy... No cóż ja jestem? Ok, nie ważne. A po drugie...
 -Geist! Musisz mi pomóc! Moje rodzeństwo! Ono powoli... "umiera". -usłyszałam po chwili
Zobaczyłam że w moją stronę biegnie Tori.
 -Co? Jak to umiera???-zdziwiłam się.
 -Aida, moja siostra ma złamaną nogę. Jest koniem wyścigowym...-zaczeła.
 Tori opowiedziała mi całą historię.
 -Mam plan co zrobić z tym ogierkiem.-powiedziałam złowieszczo.
-Zamieniam się w słuch.
 -No więc tak. pierwsze zadanie jest takie. Uciekne do miasta i dam się złapać.
 -NO TY CHYBA, NIE POZWOLĘ NA TO!
-Nie no. Masz racje, zaryzykowne...-potwierdziłam -Więc w takim razie nie mam planu...
 -Mi też na razie nic nie przychodzi do głowy...-zmartwiła się Tori.
 -Chodźmy do swoich boksów, jutro będziemy myśleć lepiej, trzeba się z tym przespać.-zaproponowałam.
 -Ok, to do jutra.-pożegnała mnie Tori.
-Dobranoc.
 Poszłam do boksu. Sander już smacznie spał.
 Oparłam głowę o drzwi od boksu i zaczełam się martwić o Tori. Ona chce tego ogiera zabić ?
 -BUU!
 -Aaa!-krzknełam.
 -HA, HA ,HA! ALE DAŁA SIĘ PRZESTRASZYĆ!-śmiał się ze mnie Sander.
 -Phi, też mi co... Hi, hi...-miałam łzy w oczach ze śmiechu ;)
-Co taka markotna przyszłaś?-zapytał się mnie.
 Opowiedziałam mu całe zdarzenie.
 -Nie martw się coś się wymyśli-pocieszył mnie.
 -Taa... Coś się wymyśli...W sumie było za wcześnie żeby powiedzieć Sanderowi że się w nim jeszcze sto razy się mogę w nim odkochać...
 -Ej, Mam w grzywie liścia?-zapytałam ze śmiechem.
 -Nie, ale za to siano.-mrugnął  do mnie.
Sand (mój skrót od imienia Sander) rozśmieszał mnie całą noc, dziwne że mu się to nie znudziło. Ja zaś śmiałam się jak opentana. Zapomniałam do reszty o świecie.
<Tori, Sand? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz