Od Geist
Stałam na łące jak sparaliżowana. Po pierwsze Sander jest nie złym dowcipnisiem a ja... Yyy... No cóż ja jestem? Ok, nie ważne. A po drugie...
-Geist! Musisz mi pomóc! Moje rodzeństwo! Ono powoli... "umiera". -usłyszałam po chwili
Zobaczyłam że w moją stronę biegnie Tori.
-Co? Jak to umiera???-zdziwiłam się.
-Aida, moja siostra ma złamaną nogę. Jest koniem wyścigowym...-zaczeła.
Tori opowiedziała mi całą historię.
-Mam plan co zrobić z tym ogierkiem.-powiedziałam złowieszczo.
-Zamieniam się w słuch.
-No więc tak. pierwsze zadanie jest takie. Uciekne do miasta i dam się złapać.
-NO TY CHYBA, NIE POZWOLĘ NA TO!
-Nie no. Masz racje, zaryzykowne...-potwierdziłam -Więc w takim razie nie mam planu...
-Mi też na razie nic nie przychodzi do głowy...-zmartwiła się Tori.
-Chodźmy do swoich boksów, jutro będziemy myśleć lepiej, trzeba się z tym przespać.-zaproponowałam.
-Ok, to do jutra.-pożegnała mnie Tori.
-Dobranoc.
Poszłam do boksu. Sander już smacznie spał.
Oparłam głowę o drzwi od boksu i zaczełam się martwić o Tori. Ona chce tego ogiera zabić ?
-BUU!
-Aaa!-krzknełam.
-HA, HA ,HA! ALE DAŁA SIĘ PRZESTRASZYĆ!-śmiał się ze mnie Sander.
-Phi, też mi co... Hi, hi...-miałam łzy w oczach ze śmiechu ;)
-Co taka markotna przyszłaś?-zapytał się mnie.
Opowiedziałam mu całe zdarzenie.
-Nie martw się coś się wymyśli-pocieszył mnie.
-Taa... Coś się wymyśli...W sumie było za wcześnie żeby powiedzieć Sanderowi że się w nim jeszcze sto razy się mogę w nim odkochać...
-Ej, Mam w grzywie liścia?-zapytałam ze śmiechem.
-Nie, ale za to siano.-mrugnął do mnie.
Sand (mój skrót od imienia Sander) rozśmieszał mnie całą noc, dziwne że mu się to nie znudziło. Ja zaś śmiałam się jak opentana. Zapomniałam do reszty o świecie.
<Tori, Sand? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz